Drogowcy robią co mogą, aby zapobiegać wypadkom spowodowanym właśnie uszkodzoną nawierzchnią, co w ich wydaniu polega na stawianiu setek znaków informujących o złym stanie drogi. W tym momencie przypomina mi się zasada, którą poznałem podczas kursu na prawo jazdy, a mianowicie, że jeżeli pod znakiem wjazdu do miasta wisi inny to obowiązuje on na terenie całego obszaru. Jakaż byłaby oszczędność gdyby tak pod znakiem Wrocław od razu powiesić znak uszkodzona nawierzchnia.
Zaoszczędziłoby to kłopotu drogowcom, którzy muszą ustawiać takie znaki w odległościach średnio co 100 m, gmina zaoszczędziłaby mnóstwo pieniędzy, a przeciętny użytkownik drogi ma świadomość, że musi poruszać się ostrożnie jak po poligonie, gdyż jeden niewłaściwy ruch może nieść za sobą tragiczne skutki.
A może doskonałą koncepcją radzenia sobie z dziurawą drogą powinna być taka jaką zastosowały władze miasteczka w Turyngii (Niemcy). Oferowane są tam w sprzedaży dziury w jezdni. Każdy obywatel może mieć swoją dziurę. Nabywca płaci 50 Euro na jej załatanie a w zamian tabliczka z jego nazwiskiem wielkości monety zostaje umieszczona w zalepionej dziurze. Towar rozchodzi się ponoć jak świeże bułeczki, więc dlaczego by nie spróbować. W końcu każdy sposób jest dobry, skoro może okazać się skuteczny.
Co możemy zrobić jeżeli spotkamy się z dziurą i uszkodzimy tym samym samochód? Większość kierowców nie zdaje sobie sprawy ze swoich praw lub uważa, że „gra jest nie warta świeczki". Jednak powinniśmy starać się o należne nam odszkodowanie, tak jak się dzieje w każdym państwie prawa. Nasze działania mogą przynieść podwójny skutek: z jednej strony możemy uzyskać odszkodowanie a z drugiej strony uświadomić zarządcom dróg, że są za nie faktycznie odpowiedzialni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz